Pszczoły, pszczoły, pszczoły
Znacie te dziecięce fascynacje, kiedy wydaje wam się, że istnieje tylko jeden temat do rozmów czy zabaw? U nas już od kilku tygodni owym tematem są… pszczoły! 🙂 Kiedy czytamy książki – są o pszczołach, kiedy malujemy – malujemy pszczoły i kiedy układamy klocki – układamy ule. S. pasja dotycząca pszczół złapała niestety w trochę niefortunnej porze roku, kiedy na żywo nic nie zobaczymy, niemniej jednak próbowałam mu dostarczyć jak najwięcej możliwości pogłębiania jego zainteresowania. Oto co robiliśmy:
Książka „Pszczoły„
Pszczoły Piotra Sochy są już chyba kultową książką i pozycją obowiązkową każdego małego czy dużego miłośnika przyrody. My ją długo mieliśmy wypożyczoną z biblioteki ale w końcu i tak ją kupiliśmy (w nawiasie mówiąc biblioteki to świetna sprawa, ale myślę, że trzeba również budować domową biblioteczkę dziecka i tego typu książki naprawdę warto mieć). Ta książka była (i wciąż jest) naszą codzienną lekturą aż do tego stopnia, że S. tekst ze swoich ulubionych stron zna na pamięć. Największym powodzeniem cieszą się strony pokazujące prace pszczelarza, jego narzędzia czy rodzaje uli. Właśnie ciekawe jest, że w całym temacie pszczół S. interesuje najbardziej praca pszczelarza i różne jego narzędzia (Mama, na imieniny chciałbym dostać dmuchawę! 😉 ).
Karty narzędzi pszczelarza
Na podstawie książki „Pszczoły” zrobiłam dla S. karty przedstawiające różne narzędzia pszczelarskie. Teraz słowa jak dmuchawa czy odsklepiacz są u nas używane codziennie. 😉
Oglądanie filmików
Jest zima i teraz niestety nie uda nam się zobaczyć pracy pszczelarza na żywo. Pozostaje nam jednak YouTube i kanał pana Piotra Piotr i pszczoły, na którym oglądamy pielęgnację uli czy miodobranie.
Próbowanie miodów
Temat pszczół oczywiście wiąże się również z miodem. Próbujemy różnych miodów, faworytem S. jest na razie miód spadziowy. Świetną zabawą było również odgadywanie rodzaju miodu: przynieśliśmy S. na talerzu cztery identyczne łyżeczki i na każdej był inny rodzaj miodu (spadziowy, lipowy, gryczany i wielokwiatowy), jego zadaniem było po smaku odgadnąć jaki to jest miód. Myślałam, że będzie to trudne. Zajęło mu to jednak około minuty i zrobił to oczywiście bezbłędnie.
Kupiliśmy też jeden słoik miodu z plastrem. Można na nim z bliska zobaczyć jak zbudowany jest plaster oraz spróbować wosku, który da się żuć jak guma do żucia. Podobało się. 😉
Cykl życia pszczoły
Zgłębiliśmy też temat cyklu życia pszczoły. Przygotowałam dla S. karty oraz kółko ze strzałką i obrazkami cyklu życia pszczoły: dlatego kółko, że podkreśla ono fakt, że cykl życia jest procesem, który powtarza się (tak jak strzałkę można cały czas przekręcać dookoła).
Na wiosnę, jak tylko pogoda nam pozwoli, planujemy kontynuować ten temat w bardziej konkretny sposób: odwiedzając sąsiada pszczelarza oraz Muzeum Pszczelarstwa w Stróżach. Mam nadzieję, że to już niedługo, wciągnęłam się w temat! 😉
U nas ta faza chyba powoli się rozpoczyna. Gdy wychodzimy na dwór szukamy pszczół, W książkach i na zdjęciach szukamy pszczół. Na wycieczkach to samo. Książkę o pszczołach mamy już zarezerwowaną w bibliotece 🙂
Stałam się regularną czytelniczką twojego bloga 🙂 Kopalnia cennych materiałów. Jeśli można, to poprosiłabym o kontakt na priv odnośnie tych kart. I jeszcze jedno pytanie – jakiej czcionki używasz do przygotowania kart?
Wysłałam maila. 🙂 Czczionka nazywa się Century Gothic.
Jak ja się ciesze, że wróciłaś po przerwie 🙂 🙂
Miriam czy karty o pszczolach są gdzieś dostepne? Nigdzie nie mogę znaleźć?
Pozdrawiam,
Marta
Ja też się cieszę! 😉 Karty niestety nie mogłam udostępnić ze względu na prawa autorskie. Napisałam Ci maila. 😉
Twój blog jest wspaniały! Moja córka teraz ma 10 miesięcy, więc nie ze wszystkich pomysłów korzystamy, ale na pewno z czasem będziemy. Mam do Ciebie pytanie, czy przy robieniu kart korzystasz z jakiegoś programu graficznego? Jak udaje Ci się je zrobić, że są takie piękne? Może kiedyś zrobisz wpis z tutorialem? Serdecznie pozdrawiam, Dominika
Dziękuję Ci za miłe słowa! 🙂 Karty robię w prostym najprostszym LibreOffice Writer (czyli odpowiednikiem Word-a nas żyjących z Linux-em 😉 ). Jak robiłam pierwsze karty, zrobiłam sobie ramki o odpowiednich wymiarach (ja robię karty 10×10 cm), ustawiłam wielkość, rodzaj oraz kolor czcionki i od tego momentu robiąc nowe karty, tylko zmieniam zdjęcie oraz napis pod zdjęciem i karty gotowe. 🙂 Myślałam kiedyś o tym, żeby dodać do plików do pobrania też taką pustą wersję kart do edycji jakby ktoś sobie chciał zrobić swoje karty. Chyba tak zrobię. Pozdrawiam ciepło! 🙂
Dzięki wielkie. Świetny pomysl z ramkami. Ja chcę teraz zrobić karty ze zdjęciami dzieci, bo moja córka bardzo się cieszy na widok zdjęć dzidziusiów. Na razie mamy na półce „galerię” ksiazek z bobasami na okładce, ale karty będą świetne. Ps. My też żyjemy z Linuxem:)
Bardzo inspirujący wpis. Czy przygotowując materiały korzystasz z drukarni, czy ze sprzętu domowego? Stoimy z mężem przed wyborem drukarki i szukam argumentów za kolorową – mogłabym drukować takie karty dla moich córek.
Dzięki! 🙂 Karty drukuję w domu na naszej domowej drukarce. Nie była kupowana tylko w celu drukowania kart, ale bardzo często z niej korzystam. Nie obliczałam nigdy czy bardziej opłaca się drukować w domu czy w drukarni, ale podejrzewam, że w domu wychodzi taniej (choć na pewno zależy też od rodzaju drukarki i kosztów tuszu). Plusem jest też to, że nie musisz nigdzie wychodzić i możesz drukować nawet o północy (tak jak ja 😉 ). My konkretnie mamy drukarkę marki Brother z bardzo rozsądnymi cenami tuszu. U nas takie rozwiązanie jak najbardziej się sprawdza. 🙂